niedziela, 20 lipca 2008

Ach te kobiety....

Ponieważ miałem ochotę troszkę poszaleć, wybrałem się na najlepszą dyskotekę w mieście. Ze mną jest troszkę tak że właściwie nigdy nie chce mi się chodzić na dyskoteki i imprezy które zaczynają się po godzinie 21.00, ale gdy już zacznę się bawić, tańczyć, rozmawiać z ludźmi to nie chcę wracać do domu i zwykle kończę imprezować nad ranem a razem ze mną grupka ludzi z którymi się świetnie bawiłem.
Kiedyś było nieco inaczej. Z każdą mijającą chwilą czułem się coraz bardziej "wypompowany" z sił. Teraz każda chwila obcowania z ludźmi powoduje że napełniam się energią i wcale nie myślę o śnie... Swinggcat kiedyś napisał coś podobnego: "Gdy mój przyjaciel stawał się coraz bardziej zmęczony, ja nabierałem sił. Czy zatem jestem szatanem?"

Siedziałem sobie przy stoliku na piętrze i miałem doskonały widok na cały lokal oraz rozgwieżdżone niebo przez przeszkloną część dachu. Wszystko niemal było cudowne... tylko muzyka była kiepska. Cóż mogłem zrobić gdy dj puszczał niezdrowe kawałki przy których parkiet pustoszał a ja miałem ochotę potańczyć z dziewczynami?
Podeszła do mnie kelnerka którą zaliczyłbym do grupy tych najładniejszych osób w lokalu i zapytała po angielsku czego sobie życzę. Odpowiedziałem:
"Jak se jmenuješ?" Na co odpowiedziała uśmiechem i zapytała ponownie ale tym razem po Czesku. Poprosiłem pilsnera i zapytałem ponownie: "To jak se jmenujete?". Tym razem dowiedzialem się jak ma na imię.

Siedziałem może dwie godziny przy stoliku ściągając wzrok siedzących wokół kobiet i dostając co jakiś czas zazdrosne spojrzenia ich facetów. Bawiąc się pudełkiem zapałek zapijałem dym cygaretki dobrze schłodzonym piwem które przyniosła mi Liko. Od czasu do czasu spoglądałem kontrolnie na pewną prześliczną dziewczynę która odkąd przyszedłem do lokalu i przywitałem się z barmanem, siedziała tak cały czas przy barze jak słup soli i nawet nie obróciła głowy. Żal mi jej było... nie miała w sobie nic co mogłoby przykuć moją uwagę na dłużej niż kilka sekund. Te kilka sekund uwagi zyskała gdy podchodząc do baru przyglądałem się jej tatuażowi na ramieniu i zastanawiałem się jak to możliwe że dziewczyna o tak niewinnej twarzyczce może sobie zrobić tatuaż i choć wiem że to śmieszne co piszę to jednak w tym przypadku było w tym coś zagadkowego.
Na zakończenie Liko uderzyła mnie pustym kuflem po piwie w plecy gdy odwróciłem się do niej tyłem i zacząłem rozmawiać z barmanem, po czym z sukowatą miną poszła na zaplecze. Generalnie noc zaliczyłbym do udanych. Wychodząc sprawdziłem czy słup soli się poruszył... niestety nie. Polizałbym by sprawdzić jak bardzo był słony.